W tym roku rekrutacja do liceum, więc trzeba było się bardziej postarać.
Cóż, nie każde postanowienie się zawsze udaje spełnić. Nie wziąłem się do roboty, ale i tak jest dobrze.
Średnia 4,69 i bardzo dobre zachowanie, więc nawet prawie bym się załapał na świadectwo z paskiem. Pierwszy raz w Gimnazjum, ale w sumie to nie robi dużej różnicy.
Na egzaminy psioczy cała Polska i wszyscy się wypłakują, że tak źle napisane, a ja nie mam powodów do narzekania. 39 pkt z matematyki, 40 z polskiego i 48 z angielskiego(nie jest brany pod uwagę przy rekrutacji). Razem z dobrymi ocenami to daje mi jakiś spokój, że nie będzie problemów z rekrutacją do liceum.
Koniec tego dobrego, zostały nam 4 dni wakacji.
Właściwie mój plan dnia zmieni się chyba niewiele, tylko że zamiast o 12, czas wolny zacznę ok. 14, ale już będę po śniadaniu o porannym ogarnięciu się. Strata w czasie będzie niewielka. Dojdzie trochę nerwów przez kłótnie z nauczycielami i niezbyt mile widziane osoby z klasy, bo obok może 10 dobrych kumpli znajdzie się 2 razy więcej "przeciętnych" albo wkurwiających.
Nigdy nie dokładałem sobie obowiązków związanych z nauką, ale od początku września będę się znowu uważał za ciągle zajętego i zalatanego. Nie mam żadnych korepetycji, dodatkowych zajęć po południu, treningów i kółek, ale to nie zmienia mojej opinii na temat mojego wolnego czasu bądź jego braku.
Chciałem dziś kupić zeszyty w jakimś markecie, ale kurwicy można dostać - można albo wziąć za duże, które będą więcej ważyły i robiły problem zwłaszcza w czasie upałów(całe mokre plecy w drodze do szkoły lub do domu to rytuał powracający co roku na wiosnę, teraz może się pojawić już we wrześniu), albo wezmę takie jak chcę - głównie po 32 kartki - i będę przez cały rok dumny ze swoich okładek z Hello Kitty, Kubusia Puchatka, księżniczek, czarodziejek i misiaczków.
I znów będę wydawał niepotrzebną kasę, bo rok szkolny będzie pewnie oznaczał powrót do fajek i takich tam "zajęć"; trzeba będzie na początku się z tym ogarnąć, żeby potem nie wejść na stałe w ekipę, która wyciągnie mnie na co drugiej przerwie. Choć wakacje oznaczają więcej wolności w takich sprawach, właśnie w tym okresie udało mi się zostawić tę przypadłość gdzieś z boku.
Plus jest taki, że paru kolegów, którzy nie odbierają telefonu, nareszcie będzie osiągalnych i można dogadać sprawy, które próbowałem dogadać od 2 miesięcy.
I zaczynają się jazdy, dzisiaj na 1. lekcji test, na drugiej umawianie się na kartkówkę, na trzeciej kartkówka-niespodzianka, na czwartej kolejny test, na piątej dostaliśmy z powrotem zeszłotygodniowe kartkówki, na szóstej wynegocjowaliśmy odłożenie kartkówki na środę, a na siódmej umawiamy się na sprawdzian na najbliższy możliwy termin...
Pierwsza kapa w semestrze zaliczona, ale tak ogólnie to nie jest źle.
Ulubiona drużyna: AC Milan
Zbierasz od: zaczynam od stycznia 2012
Wiek: 36 Dołączył: 04 Sty 2012 Posty: 228 Skąd: Podkarpacie
Wysłany: 14-01-2012, 23:44
A ja szkołe zakończyłem już jakiś czas temu...Uczęszczałem do Technikm na profil Technik Organizacji Usług Gastronomicznych...A więc jestem organizatorem przyjęć...a po części kucharzem i kelnerem...
Egzamin zawodowy zdałem za 1 razem...na 30 osób w klasie (22 panienki i 8 kolesi) zdało 8 osób tylko w tym Ja hhi...Z maturą było gorzej bo ją olałem hehe ogólnie uczniem wybitnym to ja nie byłem z własnej woli...Za pierwszym razem oblałem mature...Po szkole poszłem na staż do pizzeri...w między czasie troszke się ucząc do poprawkowej matury i zdałem ją hehe...Itp szkoła fajna rzecz jak się ją skończy i się wejdzie w dorosłe życie...Bo jak się do niej chodzi to różnie to bywa... Szkoła jest jak kibel - chodzisz bo musisz hehe
Teraz mam ferie, ale w regularnym roku szkolnym czuję, że mam większy zapierdol i mniej czasu niż dotąd. Co dziwne, nie odbija się to na ocenach - średnia 4.35 jest bardzo dobra. Tylko wkurwia mnie, że chodzę dalej do tej samej szkoły - ten sam budynek, dyrekcja, nauczyciele - ale trafiłem na znacznie gorszych nauczycieli niż w gimnazjum.
Na jutro muszę przeczytać "Potop". Zabierać się za to?
Jestem ostatnio wkurwiony z byle powodu, ale za to za wypracowanie o trenach i pieśniach Kochanowskiego dostałem 50/50 pkt i... dochodzi kolejny problem, bo muszę wytłumaczyć polonistce, że nie nadaję się na olimpiady i konkursy albo przynajmniej że nie mam ochoty na to chodzić Mieliśmy na to wypracowanie 2 godziny lekcyjne(jedna po drugiej), po pierwszej miałem napisane jakieś pół strony, a na drugiej dojebałem jeszcze półtorej.
U mnie temat szkoły wygląda następująco: po świętach chodzę tydzień do szkoły, następnie wystawienie ocen, zakończenie i matura. Trzeba zebrać dupę do roboty, napisać prezentacje, ogarnąć przedmioty dodatkowe i do dzieła. Z ręką na sercu zapowiadam powrót do figurek po uzyskaniu wykształcenia średniego.
Ulubiona drużyna: Wisła Kraków
Zbierasz od: 29 maja 2011 r.
Wiek: 28 Dołączył: 18 Maj 2011 Posty: 1228 Skąd: Kraków
Wysłany: 08-04-2012, 22:13
U mnie zbliżają się egzaminy gimnazjalne, zostały mi 2 tygodnie, a próbne wychodzą strasznie słabo. Muszę się zmotywować do nauki, bo trzeba myśleć o dobrym liceum. Jako pierwszy rocznik będę też pisał 6 egzaminów gimnazjalnych, a nie 3- tak jak moi poprzednicy.
Ja bez problemu przeszedłem przez te egzaminy, we własnym zakresie nie zrobiłem ani jednego "dla treningu" i ostatecznie miałem 39(matematyczny), 40(humanistyczny) i 48(j. angielski), czyli niezły wynik, chociaż dupy nie urywa.
Patrząc w perspektywie najbliższego 1,5 roku... Niezłe opierdalanie się Opracowuję odpowiednie metody na przewegetowanie tych 7-8 lekcji i uczę się tego, jak się nie narobić i nie stracić niezłej opinii.
Jak na razie nauczyciele jeden po drugim wkurzają się na naszą klasę, ale najbardziej drą ryja ci, którzy mają na swoich lekcjach największy spokój. Tego nie rozumiem, nie akceptuję i nie lubię. Dlatego ta dobra opinia osoby "w miarę zdolnej" bardzo się przydaje, bo nie jestem zbyt często wywoływany. Po jakimś czasie zauważyłem, kogo grubas z matematyki najczęściej bierze do tablicy, potem dla jaj zrobiłem małą statystykę - niektórzy poszli 5-6 razy, a inni w tym czasie ani razu. Przypadek, oczywiście.
Dobra, nie chce mi się teraz opisywać więcej przypadków, bo chcę przez święta odpocząć od szkolnych spraw i obowiązków.
Jeżeli chodzi o mnie to jakoś zdaję, byleby do przodu (jak to mawiał nasz Krzynio). Z ustnego angielskiego ku mojemu zdziwieniu dostałem 28/30 punktów. Pisemna pewnie gorzej, bo przy części słuchowej szło bardzo denerwujące echo... Teraz jadę na maturę z chemii.
No i wakacje! Wydawało mi się, że mam minimalnie gorsze oceny niż rok temu, ale po porównaniu z resztą klasy(tym razem serio jestem skłonny uwierzyć, że to najgorsza klasa w szkole) widzę, że jest naprawdę bardzo dobrze...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach